Dzis jako ze mialem dzien wolny nic nie robilem. Wstalem gdzies o godzinie 12. Po czym zabralem sie za porzadkowanie pewnych spraw chociaz wciaz kwesti dofinansowanie nie rozszyfrowalem. Mam nadzieje, ze wkrotce dojade tych urwisow co to nabrojili.
Mielismy z Ania isc do Saintsburego, ale jednak wybralismy sie do Tesco. I tak na zakupy zmarnowalismy z godzine, a kolejki byly jak podczas pielgrzymki na Jasna Gore. Coz, odstalismy swoje, kupilismy co trzeba i tak wracajac do domu na drodze napotkalismy Marte, z ktora to pogwarzylismy pewna chwile. Dowiedzialem sie rowniez, ze w czwartek bede pozowal do zdjec ! Nie jest to zaden pokaz mody, ale chyba cos do zaliczenia Marty wiec czemu nie. Po zakonczonej rozmowie udalismy sie do domu gdzie uwarzylismy pierogi z torebki i ku mojemu zaskoczeniu bo scisniete w torebce, po wrzuceniu do wody cudownie sie powiekszyly. I tak sobie gotowalismy, co ostatni raz robilem jakies pol wieku temu. O godzinie 4 mialem ustawione Apple Pie z Reyem nie mylic czasem z American Pie chociaz analogii mozna by sie doszukiwac... Po dotarci na miejsce spotkania szukajac Reymonda otrzymalem od niego rozmowe telefoniczna i tak oto sie odnalezlismy. Czekajac na niego spotkalem Kube, ktory to rowniez wrocil na wyspy; jest ich wiecej niz jedna. Nie mialem jednak czasu zamienic slowa, gdyz byl on w pracy i mial natlok klientow. W miedzyczasie Ray wpadl i zamowilismy nasze ulubione apple pie
|